Jak tam masz już jakieś noworoczne pomysły na lepszą siebie?
Z tymi postanowieniami noworocznymi to jest troszkę tak jak z ogniskiem z papieru. Szybki jasny płomień i nim się obrócisz już nic po nim nie zostaje. Myślę, że ich największą wadą jest właśnie bycie POSTANOWIENIAMI a nie prawdziwymi CELAMI. Różnica może niewielka, ale jak mam nadzieje zobaczysz na końcu, znacząca.
Postanowienia często podejmujemy pod wpływem emocji. Nie są one poprzedzone głębszą analizą i zadaniem sobie podstawowego pytania PO CO? Dlaczego akurat to będzie dla mnie takie ważne w kolejnych miesiącach? Decydujemy się na zmianę życia troszkę pod wpływem stanu tu i teraz, sugerując się działaniem innych, ogólnym trendem. W internecie można znaleźć mnóstwo pomysłów na postanowienia noworoczne, jakbyś przypadkiem nie wpadła na nic sama. Często też do podpisywania takiej umowy ze sobą na szemranych warunkach, popycha nas rozczarowanie samym sobą (po świątecznym obżarstwie tak łatwo zdecydować od diecie prawda?). Jest wtedy takim trochę plastrem na wyrzuty sumienia. Ale tak jak o skaleczeniu szybko zapominamy, tak i często bywa z postanowieniami. No właśnie pamiętasz w sumie co wybrałaś w tamtym roku…?
No dobra, to jak to zrobić, żeby zmienić postanowienie na prawdziwy, wypasiony CEL?
A ten w konkretne działanie? Żeby zobaczyć różnicę prześledźmy tradycyjną drogę życia postanowienia noworocznego, na przykładzie tego ,,schudnę w 2020″
Decyzja: Podjęłam wreszcie decyzję, tym razem na pewno mi się uda! Schudnę w tym roku choćby nie wiem co! Mam już dość tych zbędnych kilogramów! Od nowego roku dieta
i siłownia. Zero słodyczy, zero smażonego i fast foodów! Dam radę!
Przygotowanie: może kupię jakąś gotową dietę, albo ćwiczenia z Chodakowską. Tak zaatakuje ostro! Potrzebuję też koniecznie nowych ciuchów do ćwiczeń , no i takiej maty koniecznie. Po świętach jadę do Decathlona. Zjem też te słodycze co mam w domu, żeby mnie nie kusiły, bo już wkrótce NOWA JA nie będzie przecież jadła, a co wyrzucę? A ogólnie najem się bo potem już dieta, pożegnam się ze schabowym….
Realizacja: Zero słodyczy kończy się drugiego dnia, bo tak się zmęczyłam wybieraniem nowych outfitów do GYM na wyprzedaży, że nie wytrzymałam do zdrowego, niskokalorycznego dania z diety, którą wykupiłam i zjadłam drożdżówkę. W domu mąż posiedział, że on takich dziwactw jeść nie będzie to przecież bez sensu gotować 2 obiady, do tego mnie nie wspiera, bo je chipsy przy mnie i nie mogę odpalić Chodakowskiej, bo ogląda mecz. A skoro juz jeden dziń zmarnowałam, to się przecież nie opłaca…
Po tym leci kilka inwektyw pod własnym adresem, a rozczarowanie osłodzić najlepiej czekoladką. W ciągu roku może jeszcze podejmiemy kilka prób reanimacji skuszone zbliżającymi się wakacjami, czy imprezą rodzinną. Wszystkie jednak zakończą się fiaskiem, aż do kolejnego Nowego Roku, gdzie NOWA JA znów zacznie nieśmiało zmartwychwstawać. Brzmi znajomo? Wierz mi przechodziłam to tyle razy, że nie pytaj. Aż zrobiłam to tak…
Zróbmy prawdziwy plan. Do tego przyda się kartka i długopis. Zdecydowanie słowo pisane ma ciut większą moc niż sama myśl. Gotowa? To rozpracujmy to postanowienie!
Na początek zapisz następujące pytania i odpowiedz na nie bardzo szczegółowo
i szczerze. To ważne, żeby poznać motywy, które nami kierują. To będzie taki nasz bilans zysków
- Dlaczego chcę zrealizować to postanowienie? Czy jest ono dla mnie ważne?
- Jak będę się czuła, gdy już osiągnę to co zamierzam?
- Jak będę wtedy wyglądać?
Te trzy pytania pomagają stworzyć w głowie wizję celu, do którego chcemy dojść.
To takie trochę namalowanie oczami wyobraźni idealnego miejsca do którego właśnie rysujemy mapę. Ale lecimy dalej, czas zrobić bilans strat. Wszystko ma swoją cenę
i dobrze wiedzieć, z czego będziemy zmuszone zrezygnować, aby dotrzeć do tego idealnego miejsca. Pomogą w tym szczere odpowiedzi na kolejne pytania.
- Jakie obecne nawyki będę musiała zmienić, żeby zrealizować cel?
- Z którym z nich będzie mi się najtrudniej pożegnać i dlaczego?
- Czy na pewno muszę z niego rezygnować? Może mogę go tylko zmodyfikować?
Po tej analizie warto spytać samą siebie, czy to jest faktycznie coś czego chcę? I czy ten cel jest naprawdę istotny i warty energii którą będę musiała włożyć w jego realizację. Czasami okazuje się właśnie na tym etapie, że chodzimy w cudzych butach cudzą ścieżką, albo przez lata zmieniły się nam priorytety i wartości i co innego jest naszym marzeniem.
Jeśli natomiast odpowiedź brzmi tak, to czas oszlifowanie tego brylantu. Zacznijmy od sformułowania celu najprościej jak można. Musi być prosty i jasno sformułowany. Kolejne kryterium to mierzalność. jeśli nie ustalisz konkretnej wartości, którą można sprawdzić, to nigdy nie będziesz wiedziała, czy już go osiągnęłaś. Dodatkowo droga musi być ciut pod górkę, żeby nam się chciało starać. Ambitnie ale bez przesady. Realistyczne cele mają zdecydowanie większą szansę na realizację. Najlepiej zastanów się jak daleko udało Ci się dotychczas dojść i podnieś poprzeczkę tylko troszkę. Zawsze można ją będzie później podnieść, ale wierz mi nic tak nie motywuje i nakręca do działania jak sukces, dlatego go sobie nie odmawiaj i nie odpychaj go zbyt daleko. Metoda krótkich dystansów sprawdza się zdecydowanie lepiej niż od razu półmaraton. Jak już te wszystkie kryteria zostaną spełnione, to pozostaje tylko ustalenie ram czasowych. Skoro to postanowienie noworoczne na 2020 to niech koniec roku będzie czasem weryfikacji. I oto mamy nasz cudowny, błyszczący diament.
No tak, ale co dalej? O tym w kolejnym wpisie, zapraszam!
Pozdrawiam
Beata @mojenawierzchu
2 komentarzy