Koniec roku to czas rozważań, podsumowań i oczywiście postanowień noworocznych. Mogę się mylić, ale pewnie „schudnę” jest i w tym roku zdecydowanym faworytem. Ale tuż za nim nieśmiało kiełkuje plan na „stanę się bardziej zorganizowana“. Każde z postanowień, plus atakujące w koło reklamy, pociągają oczywiście za sobą silną potrzebę, by nabyć nowy planer.
Kalendarz z datą, dla mam, ogólny?
Oferta plenerów i kalendarzy jest bardzo bogata. Wydawcy prześcigają się w pomysłach na innowacyjne wnętrze i atrakcyjną szatę graficzną. Coraz więcej jest też planerów dedykowanych. Osobny dla mam, inny dla sportowców, czy nastolatek. Wszystkie tak kuszą pięknymi okładkami, kolorowymi naklejkami i pomocnymi tabelami. Do tego zaczynasz nabierać przekonania, że bez trackera nawyków nie uda Ci się nic zmienić w swoim życiu. No i pewnie najlepiej bez wpisanych dat! Czy może z datą jednak?
Można dostać zawrotu głowy, czyż nie? Przetestowałam już naprawdę wiele plenerów i kalendarzy. Mam swoich faworytów i chętnie się podzielę moim systemem planowania.
Znów się powtórzę, ale to niestety prawda. Planowanie musi być wygodne i dopasowane jak leginsy. Ewentualnie jak idealnie skrojona sukienka, bo te pierwsze to nie dla każdego go to outfit? To od czego trzeba zacząć?
Przede wszystkim odpowiedzieć sobie na pytanie czy dopiero stawiam pierwsze kroki, czy jestem już jako tako obyta w planowaniu. Jeśli jesteś w grupie pierwszej, to przeładowany planer będzie dla Ciebie jak skok na główkę do oceanu. Prawdopodobieństwo, że zrezygnujesz, albo nie będziesz korzystała z 90% „ułatwiaczy” jest ogromne.
Jeśli naprawdę chcesz realizować swoje plany to polecam Ci zacząć od kalendarza biurkowego.
Tak tak takiego najprostszego. Najlepiej ustaw go w miejscu widocznym,żebyś miała do niego wgląd często w ciągu dnia. Wcale nie musi to być biurko. Jego ogromne plusy to to, że masz go przed oczami. Jak już coś tam napiszesz, to zdecydowanie łatwiej przełożyć to na działanie. Z drugiej strony jak nie napiszesz, to patrzenie na puste rubryki będzie napędzało do ich zapełnienia. Kolejny pozytyw to niezbyt dużo miejsca na wpisy. W początkowych zrywach motywacji, mamy niestety skłonność do przeceniania naszych możliwości i przeładowywania listy TO DO. A to pierwszy krok do demotywacji i rezygnacji z celów, gdy nam się nie udaje. Oczywiście możesz używać kolorowych naklejek, pisaków i wszystkiego, co będzie zachęcać do planowania. Kalendarz biurkowy, to naprawdę świetne, a bardzo niedoceniane narzędzie, które zreszta sama stosuje.
Etap drugi planer
Gdy już ten najprostszy sposób zacznie u Ciebie działać i złapiesz organizacyjnego bakcyla, czas na kolejny level. Następnym krokiem powinien być kalendarz czy planer w formie notesu. Moim zdaniem im mniej dodatkowych wkładek tym lepiej. Nie ma co się rozpraszać. Planowanie nie powinno zajmować więcej czasu niż działanie. Bo to drugie ma zdecydowanie większą moc.
Na początek zorganizowanej przygody polecam prosty planer z widokiem tygodnia. Sporo miejsca na zadania i notatki czy cele. Fajnie jak jest trochę miejsca na notatki, czy cele. Dlaczego nie jest to narzędzie dla początkujących? Bo jak zapomnisz do niego zaglądać, to nici z planowania. Dlatego nadal warto mieć przed oczami kalendarz biurkowy. Po to choćby tylko, by zapisać w nim “sprawdź planer“.
Planer dla zaawansowanych
Gdy planowanie wejdzie Ci w krew można zacząć szukać czegoś bardziej rozbudowanego. Planowanie w prostych kalendarzach uczy nas rozpoznania swoich potrzeb. Pomaga też zrozumieć swoje organizacyjne upodobania. Kiedy wiesz co jest dla Ciebie ważne, łatwiej wybrać. Możesz wtedy bez żalu zainwestować pieniądze w coś co jest nie tylko ładne, ale użyteczne. Moim zdecydowanym faworytem jest Multiplaner. Używałam go pracując jako kierownik regionalny, bo pomagał mi zaplanować różne projekty w jednym miejscu. I teraz gdy ogarniam dwa biznesy i macierzyństwo wróciłam do niego z przyjemnością. Jego ciekawa forma z opcją “pulpitu” układa moje wybuchy kreatywności w sensowną całość. Bardzo łatwo mi znaleźć informacje, bez wertowania mnóstwa stron. Wybieram zawsze format B5 i opcje trójdzielną. Ale Multiplaner to takie narzędzie, który każdy może dostosować do własnych potrzeb i systemu organizacji. Widziałam go nawet w wydaniu Bulet Journal.
Co z tymi trackerami?
No a co z tymi wszystkimi wkładkami, habit trackerami, tabelami celów, listami filmów do oglądnięcia i innymi dodatkami? No cóż, wypróbowałam naprawdę bardzo dużo takich „ułatwiaczy”. Najczęściej wypełnianie ich nie miało dla mnie żadnego sensu i było jedynie zjadaczem czasu. Myśle, że większość z nich jest totalnie zbędna i odwraca uwagę od prawdziwego sedna planowania.
Planowanie to nie sztuka dla sztuki. To krok do rozruszania lokomotywy pozytywnych zmian. Pomoc w wyrabianiu dobrych nawyków, które pozwolą nam żyć tak jak chcemy.
Taką trochę szuflą z węglem do kotła. Jeśli zbytnio się skupimy na tym jak ten węgiel na nią nałożyć i w jakim jest kolorze, zamiast na faktycznym wrzucaniu, to daleko nie zajedziemy.
Z datami czy bez?
A no i prawie zapomniałam. Z datami czy bez? Ja wybieram z datami, bo mi szkoda czasu na ich wpisywanie i sprawdzanie czy się nie pomyliłam. Nie przemawia do mnie jakoś stwierdzenie, że jak bez dat to możesz zacząć kiedy chcesz. Zawsze możesz zacząć, ale zawsze jest jakaś data czyż nie? A nie oszukujmy się, kto używa planera 18-miesięcznego przez 18 miesięcy? Zawsze nowy rok staje się taką naturalną granicą i wszystkim się chce kupić nowy. Mam czasem wrażenie, że to trochę chwyt marketingowy, żeby „wydłużyć” sezon, ale mogę się mylić.
A może wersja elektroniczna?
Generalnie jestem człowiekiem uwielbiającym aplikacje i elektroniczne ułatwiacie. Planowanie jednak to dla mnie proces kreatywny. Takie rzeczy u mnie wymagają kartki, papieru i pracy ręki. Owszem korzystam z Kalendarza Google i Trello. Ten pierwszy zawiera to mój codzienny grafik. Lubię wiec rutyny i uregulowany plan dnia. O wspaniałości rutyn pisałam we wpisie o tutaj. Wyskakujące powiadomienia przypominają mi, że czas odłożyć telefon i zająć się codziennymi zadaniami. Trello za to świetnie sprawdza mi się do ogarniania internetów. To mój planer postów, newsletterów i działań związane moimi projektami. Tam zaplanowałam wszystko co dotyczy eBooka Mrożę, nie marnuję. Choć najczęściej przeskakują tam pomysły wpierw stworzone w Multiplanerze.
Masz ochotę zobaczyć jaki efekt to planowanie daje? Zapisz się do mojego newslettera.
No i tyle z mojej strony w kwestii narzędzi. Jak widzisz jestem fanką prostoty. Bo ona pozwala się skupić na tym co naprawdę ważne. Daj znać co myślisz i czy jesteś organizacyjną świeżynką, czy starym wyjadaczem? Z jakich narzędzi Ty korzystasz?
Pozdrawiam
Beata
-
Mrożę, nie marnuję67,00 zł
-
Segregator zarządzania domem129,00 zł
-
Budżet domowy – to proste!Produkt w promocji222,00 zł
-
Odpicuj swoją lodówkęProdukt w promocji97,00 zł
-
Planuję zakupy – oszczędzam pieniądzeProdukt w promocji97,00 zł
Bardzo fajny wpis, ja też jestem zwolenniczką prostoty ? na 2020 zdecydowałam się na kalendarz od niebalaganki, czekam aż siostra mi go przywiezie z Polski ?